HooveroMANIA

Książki były ze mną od zawsze, można więc powiedzieć, że jesteśmy w długoletnim związki, ale niekoniecznie stałym. Były przerwy i to nawet długie, ale i tak wracałyśmy do siebie. Serce nie sługa! Rok 2017 był dla mnie dosyć satysfakcjonujący pod względem ilości przeczytanych książek, ale mam lekki niedosyt. Dlatego w styczniu 2018 ruszyłam z kopyta. Dzięki Katarzynie, m.in. Kobieta uratowała mój portfel, a tym samym dała mi okazję by zakochać się w książkach Colleen Hoover. 

Pierwszą, która trafiła w moje ręce była "Maybe Someday". 


 


Colleen H., jak zwykle wywołuje niemałe wzruszenie u swoich odbiorców.  Celowo nie piszę czytelniczek, bo kto wie? Może jest jakiś wrażliwy facet na tym świecie, który zatapia się w tego typu historiach. Z perspektywy 5 (jest jeszcze "Never, Never"-przeczytana w 2017, więc nie ma dla niej miejsca w tym wpisie) przeczytanych książek tej autorki, "Maybe Someday" uważam za najlepszą. Żałuję w związku z tym, że trafiła do moich rąk, jako pierwsza. 
Autorka wzbiła się na wyżyny swoich umiejętności, książka jest interesująca w każdym momencie. W 2015 roku zajęła pierwsze miejsce w plebiscycie lubimyczytać.pl w kategorii literatura obyczajowa/romans, stała się również bestsellerem "New York Times'a". Moim również. Na pierwszy rzut oka mamy kolejną miłosną historię, ALE z dobrym soundtrackiem w tle. Piosenki bohaterów są dostępne na stronie http://maybesomedaysoundtrack.com/. Fajny myk. 
Ride i Sydney trafiają na siebie w złym momencie. Oboje w stałych związkach wiodą ustabilizowane życie, ale pojawia się między nimi uczucie, którego nie można zgasić. Kiedy próbują się zdystansować do tego co dzieję się wokół nich, wszystko się komplikuje. Zakazany owoc smakuje bardziej. Czy uda im się być razem? I czy porzucenie dotychczasowego życia jest tego warte? Jak odróżnić miłość od pożądania? Czy w takich wypadkach można usprawiedliwiać zdradę? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedzi czytając "Maybe Someday". Oczywiście pod płaszczem wielkiej miłości autorka przemyca kolejny ważny społeczny temat (nie zdradzę jaki), dzięki któremu pokazuje, że tego typu literatura nie musi być płytka. 

Drugą, jest "It Ends with Us".






I tu wielkie rozczarowanie. Przyznam się szczerze, że w zasadzie dosyć dużo stron ominęłam. Bardzo źle czytało mi się urywki z pamiętnika głównej bohaterki. W zasadzie byłam w stanie ogarnąć wzrokiem kartkę i przeczytać jedno zdanie, żeby wiedzieć o co chodzi. Strasznie rozbijało mi to teraźniejszą akcję, ale zdaję sobie sprawę, że było ważne dla autorki i całej historii. Będę okrutna i napiszę, że 75% książki było nudne. C. Hoover porusza temat przemocy w małżeństwie i bezsilności ALBO mocy kobiet, które uwikłały się w taką sytuację. Jest to dla niej bardzo osobisty temat, stąd pomysł na książkę. Dlatego spodziewałam się brutalniejszej historii, mocniejszych opisów, wrażliwszych postaci, słów które nie pozwolą mi odłożyć książki na bok. Historii, po której przeczytaniu nie będę mogła wrócić do rzeczywistości, ALE... może to celowy zabieg autorki? Pokazanie, że przemoc jakakolwiek by nie była na zawsze pozostanie przemocą? 

Trzecią, przez którą odłożyłam wszystkie sprawy na bok jest "Ugly Love".




No i to rozumiem. Takie opowieści się przeżywa a nie czyta! Takie opowieści są przykładem, że większość kobiet nie uprawia przelotnego seksu, że jesteśmy na to zbyt emocjonalne i za wrażliwe i prawie zawsze kończy się to złamanym sercem. I tu sobie pomyślicie:"o nie! kolejna historia o zakazanej miłości, w której facet okazuje się skończonym draniem nie do naprawienia". W zasadzie macie rację, ale ten facet ma konkretny powód, żeby zachowywać się, jak dupek a jego historia jest tłem całej książki. Autorka pokazuje nam, że nie określa się ludzi po okładce, że to jacy jesteśmy jest uwarunkowane wieloma czynnikami i, że zawsze warto widzieć COŚ jeszcze. Od samego początku główny bohater nie okłamuje Tate, jasno stawia swoje warunki, więc dziewczyna wie na co się pisze. Nie mogłam się doczekać, jaki jest powód zachowania głównego bohatera...
Książka jest zakwalifikowana, jako literatura dla starszej młodzieży (new adult), dlatego trochę się obawiałam treści, ale okazała się miłym zaskoczeniem. W sam raz na urlop pod kołderką. 

I ostatnia, jaką dorwałam wczoraj wieczorem. "Hopeless". 

To już na pewno literatura młodzieżowa, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Fakt, gdyby analizować całą historię krok po kroku to obraz głównej bohaterki nie wypada pozytywnie. Młoda dziewczyna- Sky, trzymana właściwie w zamknięciu przez matkę dla której wynalazki XXI wieku są diabelsko niebezpieczne. Sky rozwija się w XXI wieku, bez telewizji, telefonu, internetu, szkoły. W ogóle się przed tym nie buntuje. Jej świat to dom, bieganie i przyjaciółka. Jak dla mnie to bardzo niewiarygodne, dlatego zaczęłam szukać powodów dla których matka Sky trzyma córkę pod kluczem. I chyba dobrze mi poszło. Może to celowy zabieg autorki, żeby czytelnik dowiedział się o wszystkim przed główną bohaterką? Nie napiszę o co chodzi, sprawdźcie sami a na pewno nie pożałujecie. 



Podoba mi się twórczość Colleen Hoover. Pisze w lekki, przyjemny sposób, tworząc barwne postacie. Ktoś mógłby powiedzieć, że to literatura dla mojej młodszej siostry a nie babki z 3. z przodu. Nie zgadzam się. Nie ma dobrego wieku na czytanie książek poruszających ważne kwestie społeczne, nieważne jakby były napisane. W zasadzie nie ma dobrego wieku na czytanie, każdy czas jest najlepszy, bo kto czyta nie błądzi. 

P.S. To nie recenzje książek a krótki opis, który tworzę głównie dla siebie samej, ale po trochu również dla Was. Zamysłem tego bloga było stworzenie miejsca, w którym będę zbierać swoje chwile... Taki album, by nie musieć powiedzieć:" co ja robiłam przez całe swoje życie?". 

Całość jest zaproszeniem do następnego wpisu o dwóch nurtach literatury: Young Adult i New Adult- także oczekujcie :)

Komentarze

  1. A w dużej mierze dzięki Tobie ja znowu powróciłam do czytania i właśnie kończę 'Maybe Someday'! Czekam z niecierpliwością na kolejne recenzje/propozycje co czytać. A jeśli chodzi o literaturę młodzieżową to koniecznie polecam Federico Moccia i moje ukochane dzieła 'Trzy metry nad niebem', 'Tylko ciebie chcę', 'Wybacz, ale będę ci mówiła skarbie' i 'Wybacz ale chcę się z tobą ożenić'!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jej nie skończyłaś ziomku poziomku? No nie! Do 10go musisz skończyć, bo trzeba ją obgadać.

      Usuń
    2. W sumie czytałam ją 3 dni tyle że z przerwami bo sesja, później urlop-nie-urlop. Ale ukończona! I chce wszystkie inne! Czekam w kolejce :D

      Usuń
  2. Raz w życiu udało mi się coś skutecznie uratować! Lubię jak komuś przypada do gustu to, co zawzięcie rekomenduję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dałaś czadu z tymi książkami. Biorę się za "Confess"!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty